niedziela, 24 sierpnia 2014

Udka kurczaka w marynacie miodowej zapieczone z warzywami




Przede mną bardzo duże wyzwanie. Kilka miesięcy w delegacji, w hotelowym pokoju, na szczęście z aneksem. Teoretycznie mogłabym jadać na mieście, ale za bardzo kocham gotować, żeby zrezygnować z tego na tak długo. Zabrałam ze sobą najbardziej niezbędne przybory i działam... bez piekarnika, na dwóch niewielkich palnikach. Dziś u mnie na obiad udka z kurczaka, zamarynowane w miodzie, w połączeniu z warzywami. Idealnie byłoby całość zapiec w piekarniku, ja musiałam poradzić sobie mając pod ręką tylko patelnię. 

Składniki: 

kilka udek z kurczaka 
pomidory
1 duża cebula lub 2 małe
1 cukinia
kilka ząbków czosnku
4 łyżeczki miodu
1 łyżeczka musztardy
1 łyżeczka przyprawy do kurczaka
sól, pieprz
rozmaryn

Miód mieszam z musztardą i przyprawami. Udka kurczaka nacinam nożem, wszystkie mieszam z marynatą. Odstawiam do lodówki na kilka godzin. Warzywa kroję na kawałki o dowolnym kształcie. Do brytfanny wlewam kilka łyżek oliwy i układam naprzemiennie wszystkie składniki. Przykrywam folią aluminiową i wstawiam do nagrzanego piekarnika na ok. 30-40 minut ( widelcem sprawdzam miękkość mięsa i warzyw). 

Dziś jednak, na patelni usmażyłam najpierw udka z kurczaka razem z marynatą miodową z dodatkiem czosnku (nie obieram ząbków, jedynie rozgniatam je trzonkiem noża) i pokrojonej cebuli. Oddzielnie smażę resztę warzyw. Też jest bardzo smacznie, jednak z piekarnika zdrowiej i bardziej fit. 


piątek, 22 sierpnia 2014

Sos holenderski do szparagów lub jajek w koszulkach



Cóż, jest to mocno kaloryczny dodatek, ponieważ przygotowany jest na bazie masła i żółtek. Niemniej jajka po benedyktyńsku bez niego istnieć nie mogą.Często podaje się go również do gotowanych szparagów, stanowi też bazę do innych sosów. Sam w sobie nie jest smaczny, ale już w połączeniu z wylewającym się żółtkiem jajka w koszulce jest niebem w gębie. 

Składniki:
pół kostki dobrej jakości masła
4 żółtka
sok z połówki cytryny
sół, biały pieprz

 Masło rozpuszczam w rondelku uważając, aby się nie przypaliło. W innym naczyniu mikserem ubijam żółtka z sokiem z cytryny, solą i pieprzem. Gorące  masło wlewam stopniowo do ubitych żółtek ciągle mieszając mikserem. Sos powinien nabrać konsystencji majonezu. 

Gotowe:-)

środa, 20 sierpnia 2014

Domowy sos czosnkowy



Jako dodatek do pizzy lub zapiekanki sos czosnkowy jest niezastąpiony - zwłaszcza ten domowy. Różne są wersje jego przygotowania, ale wszystkie tak naprawdę do siebie podobne. Ostatnio natknęłam się na przepis, gdzie dodaje się odrobinę cukru. Faktycznie - fajny efekt. Nigdy nie udało mi się kupić dobrego sosu czosnkowego w sklepie. Nawet te z wyższej półki mają mdły i nijaki smak. Dlatego zachęcam gorąco do samodzielnego wykonania - to bardzo prosta sprawa:-)


Składniki:

jogurt naturalny grecki (szklanka)
2 łyżki majonezu
duży ząbek czosnku
sól, pieprz, cukier, zioła prowansalskie


Do jogurtu dodaję majonez, wciskam czosnek i doprawiam solą, cukrem (ok. pół łyżeczki) i ziołami. Sos powinien  trochę odstać (min. godzina, ale jeśli nigdzie Wam się nie spieszy dajcie mu trochę czasu dla siebie), aby składniki się "przegryzły".  A "przegryzanie" to taki bardzo tajemniczy proces chemiczny zachodzący w kuchni;-). 



wtorek, 19 sierpnia 2014

Sałatka z brokułem, serem pleśniowym i winogronami


Kocham takie połączenia smaków. Wersja wytrawna z dodatkiem słodkich owoców. Proponuję dziś lekką sałatkę z makaronem pełnoziarnistym, brokułem, serem pleśniowym i winogronami. Całość idealnie uzupełnia domowy sos czosnkowy. Mięsożercy mogą jak najbardziej dodać grillowaną pierś z kurczaka .

Składniki:

duży brokuł
makaron pełnoziarnisty
ok. 300g ciemnych winogron
ser pleśniowy (np. Lazur)
jogurt naturalny grecki
2 łyżki majonezu
duży ząbek czosnku
sól, pieprz, cukier, zioła prowansalskie

Brokuł płuczę pod wodą, dzielę na różyczki i gotuję. I teraz uwaga: generalnie w każdym przepisie natkniecie się na teorię, że brokuł wrzuca się na gorącą wodę. Ja, jako mistrzyni przekory, robię zupełnie odwrotnie. Wrzucam do zimnej, osolonej wody, dodaję łyżkę cukru. Od momentu zagotowania, trzymam na palniku kilka minut. Tym sposobem nigdy nie zdarzyło mi się brokuła rozgotować. Zawsze jest odpowiednio zielony, smaczny i al dente. Wrzucając na gorącą wodę, bardzo łatwo przeoczyć odpowiedni moment. Różyczki tracą kształt i kolor. Sami spróbujcie:-)
W oddzielnym garnku gotuję makaron wg przepisu. Po ugotowaniu przelewam na durszlaku zimną wodą, aby go zahartować. Ser kroję w kawałki, winogrona na połówki. Nie lubię pestek, więc je usuwam. Wszystkie składniki układam na talerzu. 

Sos czosnkowy:
Do jogurtu dodaję majonez, wciskam czosnek i doprawiam solą, cukrem (ok. pół łyżeczki) i ziołami. Sos musi trochę odstać, aby składniki się "przegryzły". Gotowym sosem czosnkowym polewam składniki ułożone na talerzu.

Smacznego:-))



sobota, 16 sierpnia 2014

Amerykańskie ciasto czekoladowe - zawsze się udaje




Przepis dostałam od mojego współlokatora, on z kolei wygrzebał go gdzieś w czeluściach internetów. Tzw. ciasto amerykańskie, mocno czekoladowe z kawałkami jabłek i orzechów w środku. Robi się je niesamowicie szybko i łatwo. Jeśli nie pomylicie proporcji i kolejności składników, zawsze Wam się uda:-)

Składniki: 

2 duże jabłka
150g orzechów włoskich
15g cynamonu
1 szkl. cukru
2 szkl. mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
4 łyżki kakao
2 jajka
pół szkl. mleka
pół szkl. oleju

przy czym 1 szkl. = 220 ml


Wykonanie:

Jabłka obieram, kroję w kawałki i wrzucam do głębokiego naczynia. Wykładam na nie resztę składników w dokładnie takiej kolejności jak wyżej. Odstawiam na pół godziny. W międzyczasie zwykłą tortownicę smaruję masłem i wysypuję bułką tartą. Po upływie 30 min. wszystkie składniki mieszam delikatnie łyżką, aby się ze sobą połączyły. Wykładam ciasto do tortownicy, wstawiam do piekarnika nagrzanego do temp. 200 stopni na 40 min.

Słuchajcie, tylko tyle:-)
Ciasto jest gotowe:-)




\

piątek, 15 sierpnia 2014

Granita arbuzowa




Granita to tradycyjny włoski deser, bardzo prosty w przygotowaniu. Przygotowuje się go z wody, cukru i dodatków, zazwyczaj owocowych. Sekretem jest uzyskanie odpowiedniej konsystencji, na wpół zamarzniętej substancji z zachowaniem kryształków lodu. I wierzcie, że bardzo łatwo ten efekt uzyskać. Nie potrzebujecie maszyny do lodów, wystarczy tylko odpowiednio często mieszać. 


Jak ja to robię:

1,5 kg arbuza

sok z połówki cytryny (można więcej)
2 łyżeczki cukru pudru
opcjonalnie alkohol (wódka arbuzowa lub cytrynowa)

Z arbuza usuwam pestki, dzielę na kawałki i wrzucam do naczynia. Dodaję resztę składników i mieszam blenderem. Arbuz sam w sobie ma bardzo dużo wody, więc nie dodaję jej już w ogóle. Wlewam całość do naczynia i wstawiam do zamrażarki. Cały proces trwa ok. 3 godzin, ale trzeba do granity zaglądać mniej więcej co pół godz., a nawet częściej i przemieszać. 

Pyszne, czego chcieć więcej... 



Jajka po benedyktyńsku, czyli jajka w koszulkach z sosem holenderskim



Aaaach, dzień wolny - idealny na leniwy poranek z pysznym śniadaniem i kubkiem gorącej kawy. Jajka po benedyktyńsku to chyba najbardziej trafiona opcja. Kromka chrupiącego pieczywa, odpowiednio przyprawiony szpinak, jajka w koszulkach, całość polana sosem holenderskim. Trochę pracochłonne śniadanie, ale nie aż tak jak by się mogło wydawać. Z resztą, nigdzie nie musimy się spieszyć... mamy czas:-)

Jak ja to robię:

składniki na 2 porcje

ulubione pieczywo
4 jajka 


500g świeżego szpinaku
ząbek czosnku
gałka muszkatołowa, sól, pieprz

pół kostki dobrej jakości masła
4 żółtka
sok z połówki cytryny
sół, biały pieprz

Najpierw przygotowuję sos holenderski. Masło rozpuszczam w rondelku uważając, aby się nie przypaliło. W innym naczyniu mikserem ubijam żółtka z sokiem z cytryny, solą i pieprzem. Gorące masło wlewam stopniowo do ubitych żółtek ciągle mieszając mikserem. Sos powinien nabrać konsystencji majonezu. Odstawiam na bok i zabieram się za szpinak. Myję listki, odrywam ogonki, wrzucam je do głębokiego naczynia, gdzie wcześniej wlałam 2 łyżki oleju. Wciskam czosnek, dodaję sól i szczyptę gałki muszkatołowej i blanszuję przez kilka minut. Staram się tylko zeszklić szpinak, nie chcę, aby zrobiła się z niego bezkształtna papka. Jeśli utworzy się woda, oczywiście odcedzam. 

Pora na jaja. Jajka w koszulkach to, wbrew pozorom, nie jest nic trudnego. Do niewielkiego garnka wlewam wodę na wysokość ok. 4cm. Dodaję łyżkę octu i doprowadzam do wrzenia. Zmniejszam wtedy płomień, woda ma tylko delikatnie "bulgotać". Mieszam łyżką wodę tak, aby powstał wir. Jajka wbijam najpierw do małej miseczki, a potem delikatnie wrzucam do gotującej się wody. Delikatnie łyżką pomagam jajku uzyskać odpowiedni kształt (nie przejmuj się, jeśli porobi się dużo strzępków; po wyjęciu z wody da się jajko ładnie uformować). We wszelkich przepisach czas gotowania to przeważnie 3 minuty, ja jednak uważam, że wystarczy 2. Lubię, kiedy żółtko jest tak cudownie płynne. 

I teraz szybciutko smaruję pieczywo masełkiem, wykładam szpinak, potem jajeczko (albo dwa), polewam niewielką ilością sosu i posypuję świeżo zmielonym pieprzem. 

Smacznego kochani:-)



środa, 13 sierpnia 2014

Zielona fasolka szparagowa z bekonem



Do tej pory fasolka szparagowa i zrumieniona na maśle bułka tarta to była dla mnie nietykalna świętość. Mój współlokator zainspirował mnie jednak zupełnie innym połączeniem. Ugotował fasolkę i podał ją ze smażoną słoninką. Tylko tyle, najprościej. Palcami wybierałam strączki z garnka i nie mogłam przestać. I to są plusy posiadania znajomych z różnych zakątków Polski. Wymieniając doświadczenia przekonałam się na przykład, że do żurku  można wrzucić ziemniaki, marchewkę i smakuje to wybornie. 

Ja przygotowałam tę potrawę trochę po swojemu, zamiast słoniny użyłam cieniutkie plasterki wędzonego boczku. 

Jak ja to robię: (ilość wystarcza na 2 porcje)

ok. 200g wędzonego boczku w plasterkach
ok. 600g  fasolki

Ze strączków fasolki odcinam końcówki i gotuję je w osolonej wodzie do miękkości. Widelcem sprawdzam twardość, lubię al dente. A w międzyczasie na patelni smażę plasterki boczku. Posypuję je solą i na średnim ogniu wytapiam z nich jak najwięcej tłuszczu. I teraz w zależności od tego czy lubimy dania mniej lub bardziej "fit", fasolkę albo mieszamy z boczkiem i odrobiną wytopionego tłuszczu, albo podajemy same strączki z wysmażonymi plasterkami. Połączenie smaków takie jak lubię najbardziej: słodko-słony:-)

niedziela, 10 sierpnia 2014

Targ staroci na Kole - Warszawa















Jedno z tych miejsc, gdzie czas się zatrzymuje. Można znaleźć tu dosłownie wszystko, od najprawdziwszych oficerek podbijanych blachą, przez książki, fotografie, zastawy stołowe po domowy sok wiśniowy ustawiony w butelkach gdzieś pomiędzy całą resztą.Warto się tu wybrać samemu lub, w najlepszym przypadku, z małomównym towarzyszem. A dlaczego? Możemy wtedy przysłuchać się dialogom. Tu ludzie rozmawiają, każdy z każdym, nieważne czy się znają czy nie. 

"Podobno dziś u Jadźki kopytka na obiad..."

"-Panie, a czego tak drogo? Przecież to Ruskie robiły..
- Jakie Ruskie, toż to niemiecka produkcja..." I tu klient sprawdzając nazwę:
"- No jaka niemiecka, jaka... firma "GROT". To polska produkcja..."

"Wszystkie sie tylko rozwodzo, jakby sie dagadać nie można było..."

"O! a ten rycerzyk spasuje mi do tamtego Don Kichota..."

Okazuje się, że targ staroci na Kole odwiedza wielu obcokrajowców, co wprowadza handlarzy w urocze zakłopotanie, kiedy słyszą pytania zadane po angielsku:

"-Sorry, bankomat?"
Miły, starszy pan do kolegi obok:
"Ta pani przeprasza..."

"Is it work?"
Przerażonego handlarza ratuje klientka stojąca z boku tłumacząc:
"-Czy to działa?
- Działa, działa! Wszystko działa!"
Gdzieniegdzie słychać przedwojenne, warszawskie melodie. Stoiska obsługują przeważnie panowie w średnim wieku, a każdy z nich z pasją opowiada o historii przedmiotu, który klient (jakoś nie pasuje mi tu słowo "klient") trzyma w ręku.Widać i słychać, że znają się nawzajem. 

Pytam jednego:
"-Czy ma pan jakieś stare książki kulinarne?
-Ja nie, ale pani zapyta tego brzydala obok..."
Heh, urocze:-)
Wydaje mi się,że widok młodej kobiety w takim miejscu jest dla nich równie egzotyczny jak dla mnie ich zbiory. Zachwyt w ich spojrzeniach i słowach, drogie panie, bezcenny:-)

Moi drodzy, nie chce się opuszczać tego miejsca. Można chodzić w kółko i za każdym razem, mijając to samo stoisko widzi się zupełnie inne, cudowne przedmioty. Cały ten klimat ma po prostu duszę. 

Targ staroci na Kole funkcjonuje w każdą sobotę i niedzielę, w godzinach 6-15 (ale ok. 13 już niektórzy handlarze zaczynają się zbierać). Z centrum Warszawy można dojechać tramwajem 24, przystanek "Koło".


Polecam gorąco!






sobota, 9 sierpnia 2014

Krem zabaglione (zabajone) z owocami


Och jak ja chciałabym móc jeść takie rzeczy na śniadanie, obiad i kolację:-) Pozwalam sobie od czasu do czasu we wczesnych porach dnia, a i tak płacę za to olbrzymimi wyrzutami sumienia i morderczymi treningami z Ewą Chodakowską. To, że życie jest niesprawiedliwe to fakt..., ale żeby tak zupełnie całkowicie odmawiać sobie takich pyszności? Chyba byłabym po prostu nieszczęśliwa...


Jak ja to robię:

100g malin
100g borówek
100g ulubionych kruchych ciastek
3 żółtka
3 łyżki cukru
1 łyżeczka cukru pudru
ok. 100ml wina Marsala
biała czekolada

Najpierw do niewielkiego garnka wlewam wodę do połowy jego wysokości i stawiam na palnik. W międzyczasie ubijam żółtka z cukrem (najlepiej w metalowej misce). Ubijam do momentu uzyskania puszystej; jednolitej masy. Kiedy woda się zagotuje, zmniejszam płomień do minimum i ustawiam na garnku miskę z kremem ciągle go ubijając. Stopniowo dolewam wino i mieszam trzepaczką ok. 10 min. Muszę uważać, aby jajka się nie ścięły. Jeśli chodzi o wino, to próbowałam z innym niż Marsala.  Nie polecam w tej kwestii eksperymentów:-) Gotowy krem odstawiam do wystudzenia. W pucharkach układam warstwowo resztę składników. Kolejność jest dowolna. Owoce (tak naprawdę mogą być dowolne) układam w całości lub rozdrobnione. Całość posypuję startą białą czekoladą. 

Ok, jeden pucharek już pochłonęłam, zatem wyruszam na "spotkanie" z Ewą:-)






środa, 6 sierpnia 2014

Naleśniki - przepis podstawowy




Do ciasta naleśnikowego dodaję kefir, dzięki temu jest bardziej delikatne. Od dawna próbuję uzyskać smak tych babcinych naleśników i coś mi tu jeszcze nie gra. Ciasto robię dokładnie tak, jak ona (chociaż jej ilość "na oko" postanowiłam odmierzyć za pomocą szklanki). Pozostają tylko dwie kwestie: ja mam niby specjalną patelnię do naleśników, z cienkim dnem - ona miała masywną, aluminiową, właśnie z grubym. Próbowałam taką odnaleźć gdzieś na bazarach... Niestety, bez rezultatów. W niedzielę będę na targu staroci, może się uda:-). Ta druga kwestia to tłuszcz. Babcia przed każdym plackiem smarowała patelnię kawałkiem słoniny nabitym na widelec. Może to właśnie o to chodzi. Dam znać... 


Jak ja to robię:

kefir (400ml)
2 szkl. mleka
2 szkl. mąki
1 jajo
łyżeczka sody
proszek do pieczenia (odrobina na końcu łyżeczki)
szczypta soli
łyżeczka cukru
2 łyżki oleju
W wersji na słodko dodaję kilka kropel aromatu do ciast, np. migdałowy. 

Całość dokładnie mieszam mikserem lub blenderem tak, aby nie było grudek. Odstawiam na pół godziny, aby ciasto "odpoczęło". Po tym czasie chochelką nalewam ciasto na rozgrzaną patelnię. Pierwszy zazwyczaj się nie udaje, ale potem już jest z górki.

 I to jest ten moment, kiedy ja się nimi najadam i potem już nie mam miejsca w brzuchu na te przełożone farszem:-) Suche, gorące, prosto z patelni:-) To taki odruch z dzieciństwa jeszcze. Babcia zapatrzona w telewizor między jednym a drugim naleśnikiem, nawet nie zauważała dziecięcych rączek sięgających po cieplutkie placuszki:-) A one po prostu znikały...

Papryka faszerowana ziemniakami i kiełbaską



Hmm, w lodówce niewiele, po zakupy nie bardzo mam ochotę dziś iść. Na samą myśl, że stracę jakieś 2 godziny...Tak, właśnie tyle czasu zajmuje mi wyjście po zakupy na obiad. Dlaczego? Bo kilka razy światła, bo kolejki, bo po mięso idę do sklepu, a po warzywa na bazar, bo chcąc przyspieszyć kroku wejdzie mi pod nogi ktoś, kto kontempluje spacery ciasnym, ruchliwym chodnikiem i nie ma szans, żeby jegomościa wyminąć. No i to, co najbardziej spędza mi sen z powiek to ciężar zakupów, który trzeba dotaszczyć do domu. Auta nie posiadam, ale coraz bardziej noszę się z zamiarem nabycia babcinego wózka na kółkach. A niech się śmieją, przynajmniej skoliozy mieć nie będę. 

Ok,działam z tym, co posiadam. Myślę, że faszerowane papryki to fajna opcja na dzisiejszy obiad.


Jak ja to robię:

ok. 5 lub 6 papryk (kolorystyka dowolna)
1 kg ziemniaków
ok. 300g kiełbasy wiejskiej 
cebula
1 papryka innego koloru niż ta, którą nadziewamy
2 ząbki czosnku
kurkuma, przyprawa do ziemniaków, sól, pieprz
żółty ser do posypania

Ziemniaki obieram, myję i kroję w kostkę. 1 paprykę (tę innego koloru:-)i cebulę również kroję w kostkę. Zamiast kiełbasy możemy użyć np. salami lub chorizo, ja jednak stawiam na naszą poczciwą, polską kiełbaskę i wcale nie robię togo nikomu na złość:-). Ją też kroję w kostkę. Wszystkie te składniki wrzucam na głęboką patelnię (można użyć woka). Smażę pod przykryciem na niewielkiej ilości oleju, z dodatkiem przypraw, od czasu do czasu mieszając. W międzyczasie z papryk odcinam części z ogonkiem i za pomocą małego nożyka usuwam gniazda nasienne.

Kiedy warzywa na patelni będą już miękkie, nadziewam nimi obficie papryki, ustawiam je w naczyniu do zapiekania i posypuję startym serem. Zapiekam ok 25 min., właściwie tylko papryka musi zmięknąć:-)

Łatwe:-)





wtorek, 5 sierpnia 2014

NALEŚNIKI ZE SZPINAKIEM I SALSĄ POMIDOROWO - PAPRYKOWĄ



Temat bardzo już oklepany, ale wariacje szpinakowe się raczej nie nudzą. Wiem, że przepis jest dosyć długi i sprawia wrażenie bardzo pracochłonnego, ale wystarczy dobrze rozplanować czas i czynności, żeby szybko przygotować pyszny obiad. 

Jak ja to robię:


naleśniki:
kefir (400 ml)
1 jajko
0,5 l mleka 
2 szkl. mąki 
łyżeczka sody
szczypta soli
łyżeczka cukru
3 łyżki oleju

farsz:
1 kg świeżego szpinaku
1 serek topiony (najzwyklejszy)
kostka twarogu (200g)
2 ząbki czosnku
sól, pieprz, gałka muszkatołowa

sos beszamelowy:
2 łyżki masła
2 łyżki mąki
2 szkl. mleka
sól, gałka muszkatołowa

salsa:
4 pomidory
1 papryka czerwona
ząbek czosnku
cebula
2 łyżki oliwy
sół, pieprz, zioła prowansalskie

Naleśniki:
Wszystkie składniki bardzo dokładnie miksuję i odstawiam na pół godz., aby ciasto "odpoczęło". W tym czasie przygotowuję

 farsz: 
1 kg szpinaku to teoretycznie dużo. Pełną reklamówkę pani na bazarze upycha, ale potem okazuje się ze to tylko złudzenie optyczne:-) Liście dokładnie płuczę,  usuwam łodygi, rwę na mniejsze kawałki i delikatnie przesmażam je w głębokim naczyniu na niewielkiej ilości oliwy.Odcedzam za pomocą przykrywki, jeśli utworzy się zbyt dużo wody.  Dodaję przeciśnięty przez praskę czosnek, serek topiony (powtarzam się: ten najzwyklejszy jest najlepszy), pokruszony twaróg i przyprawy. Mieszam całość od czasu do czasu.Trzymam na palniku do momentu, aż serki się roztopią. Możliwe, że farsz jest zbyt wodnisty mimo odcedzania (liście puszczają soki). Zasypuję wtedy całość łyżką mąki i energicznie mieszam. Dzięki temu naleśniki nie będą rozmiękać i rozpadać się. 

Sos beszamelowy:
Masło roztapiam w rondelku, dodaję mąkę i energicznie mieszam, aby nie utworzyły się grudki. Dodaję mleko i ciągle mieszam do momentu uzyskania gęstej konsystencji. Po zdjęciu z ognia przyprawiam solą i gałką. 

Salsa:
Pomidory sparzam wrzątkiem, obieram ze skórki i kroję w kostkę. Paprykę i cebulę również kroję w kostkę. Do niewielkiego garnka wlewam oliwę i wrzucam wszystkie pokrojone składniki, dodaję przeciśnięty czosnek i przyprawy. Trzymam na palniku do momentu aż warzywa zmiękną, ale nie będą rozgotowane na papkę. 

I teraz każdy naleśnik smaruję sosem beszamelowym, następnie szpinakiem. Zawijam w dowolny kształt. Podaję na ciepło z salsą. 

Chciałabym jeszcze bardziej skomplikować sobie życie i całość zapiec pod pierzynką ze startej mozzarelli, ale kilka dni temu mój piekarnik zginął śmiercią tragiczną, buuuu:-(((. 

Smacznego:-))








SOS BESZAMELOWY - PRZEPIS PODSTAWOWY



Pomyślałam, że stworzę osobną kategorię z przepisami bazowymi. Na pierwszy ogień idzie sos beszamelowy. Bardzo łatwy w wykonaniu. Sos sam w sobie nie jest niczym smacznym, ale jest świetnym dodatkiem do wszelkiego rodzaju zapiekanek.

Jak ja to robię:

2 łyżki masła
2 łyżki mąki (takie z czubem)
2 szkl. mleka 
sól, gałka muszkatołowa

W rondelku, na małym ogniu topię masło, dodaję mąkę i energicznie mieszam, aby nie utworzyły się grudki. Ciągle mieszając wlewam mleko, zwiększam trochę płomień i ciągle mieszam do momentu aż sos uzyska gęstą konsystencję. Dopiero wtedy zdejmuję z ognia i doprawiam solą i gałką. 

Gotowe! Prawda, że to proste??